A że dalej nie mam o czym pisać, to wrzucę tu moje opowiadanie natchnięte jakimś hetaliowym komiksem z internetów.
Dzień jak dzień. Polska siedział tak jak zwykle w swoim domu,
nie przejmując się niczym zbytecznym. Słońce powoli uniosło się w górę…chcąc
rozjaśnić szary jeszcze od nocy polski krajobraz. Polska wygodnie rozsiadł się
w swoim fotelu i założył nogę na nogę.
Zastanawiał się nad swoim życiem… Nad dawnymi sojuszami,
przyjaźniami…Wspominał Litwę, Węgry…Naprawdę miło było czasem tak oderwać się
od codzienności i spojrzeć w przeszłość, w swój złoty wiek. W czasy, kiedy był
mocarstwem na całą Europę. Kiedy nawet Niemcy się go obawiał… Od tamtej pory
wszystko zdążyło się rozpaść. Nawet udało mu się pokłócić z Litwą…
Westchnął głęboko.
- Znowu nic nowego… - mruknął ospale pod nosem. – Alianci
się chyba obrazili…
Nagle zadzwonił dzwonek.
Polska zerwał się na równe nogi i pobiegł szybko w stronę
drzwi. Popchnął je z całej siły. Dębowe drewno lekko skrzypnęło, po czym powoli
zaczęło ustępować naciskowi chłopaka.
Z ciemnego
mroku przedsionka powoli zaczęła wyłaniać się postać… Postać zbyt długo mu
znana by mógł ją dobrze wspominać…
Do pokoju wkroczył wysoki mężczyzna o krótkich blond włosach
przylizanych do tyłu, niebieskich jak ocean oczach. Miał na sobie ciemny
mundur, pod jego szyją błyszczał czarny krzyż w białej oprawce. Był straszny.
Tak jak zwykle zresztą…
Jednak to
nie wygląd wierzchni i ubiór były w tym momencie najgorsze. Najdziwniejsza była
jego twarz. Choć i tak zwykle poważna, teraz nie miała w sobie żadnych emocji i
uczuć. Żadnych kolorów. Była blada…A widać tam było tylko determinację. Oczy
też nie mówiły zbyt wiele… poza jednym krótkim zdaniem: ’’Nie uciekniesz.”
Polska zamrugał parę razy. Był bardzo zdziwiony tą nagłą
wizytą.
- Niemcy..? Coś się stało..? Co ty tu do diabła robisz…? –
zapytał cicho i spróbował zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale powstrzymała go
jego ręka.
Odsunął się o dobry metr od drzwi.
Niemcy powoli zaczął podchodzić w jego stronę…Nic nie mówił.
Po prostu szedł, mrożąc wzrokiem wszystko, co napotkał na swej drodze.
Polska zaczął się coraz szybciej cofać do tyłu.
- N-niemcy? Jest jakiś problem…? Mogę ci w czymś pomóc..? -
powtórzył pytanie. Wykonał kolejny krok i uderzył plecami o ścianę swojego
biura.
Nie wiedział o co chodzi… Nie wiedział nawet, czy chce
wiedzieć…Ale miał nadzieję, że nie zagrozi to jego ziemiom i podopiecznym.
Szybko podniósł słuchawkę telefonu i wykręcił numer do
Anglii. Sygnał był długi…
Nagle Niemcy z nikąd pojawił się tuż przy Nim.
- Więc myślisz, że możesz uciekać i atakować mnie
jednocześnie…? –zapytał. Jego głos nie wyrażał żadnych emocji.
- Atakować..? O czym ty do diabła mówisz…
- Zamknij się. – przerwał i podsunął rękę pod jego gardło. –
Oszczędź mi swoich kłamstw.
Przesunął dłonią po jego głowie, poczym odepchnął całej siły.
Polska z impetem uderzył o ścianę… Dało się słyszeć odgłos łamanych kości.
Słuchawka zawisła na kablu tuż przy biurku.
- To nigdy nie miało znaczenia. – skrzywił się mężczyzna. –
Mam zamiar pokazać ci, gdzie należysz!
Sygnał w słuchawce nagle się zmienił, seria długich piknięć
zamieniła się w jedno dłuższe i po chwili dobiegł stamtąd głos jednego z
Aliantów. Mężczyzna najwyraźniej nie był zbyt zadowolony telefonem o tak
wczesnej porze.
- Mówi Anglia. – Burknął. - Słuchaj, jeśli to znowu ty Niemcy, z tym twoim chorym planem… zapomnij!
Zaproponowaliśmy ci już wystarczająco dużo, więc..
- ANGLIA! FRANCJA! – wrzasnął Polska, próbując się podnieść z miejsca.
Starał się krzyczeć dość głośno, choć złamane przez Niemcy
żebro wbiło mu się w płuco. Niemiec torował mu drogę do telefonu, wykrzywiając
się przy tym strasznie. Tak jakby samo patrzenie na Polskę wprawiało go w
obrzydzenie..
Głos na
chwilę umilkł, by po chwili wybuchnąć.
- Co jest gra…POLSKA?! – Anglia był zdezorientowany.
- ON…ON JEST TUTAJ! – Krzyczał dalej, nie zważając na ból,
który teraz przeszywał całą jego klatkę piersiową. Na zielonym mundurze powoli
zaczęła rozkwitać krwawa, czerwona róża…
- Francja, choć tu szybko! Polska przy telefonie! – Anglia
zaczął przeraźliwie gestykulować w stronę leżącego na kanapie Francuza.
- Co?! – Francja zerwał się i podbiegł do biurka Anglii.
- TUTAJ! W MOIM DOMU! – krzyczał dalej…
Głos Polski zaczął już powoli słabnąć…Nie poddawał się
jednak. Nie zamierzał się poddać…
- NIEMCY TUTAJ…! – Wrzasnął i wykrzywił się z bólu. -
ON..UGHR! – Nagle znikąd poczuł na twarzy potężne kopnięcie wojskowego,
niemieckiego buta.
Osunął się na ziemię i wykaszlał trochę krwi na podłogę.
Dyszał ciężko. Zacisnął palce na brzegu dywanu. Nie był pewny, czy da radę..
- Twoja brudna krew pobrudziła mój mundur. – Oświadczył
spokojnie Niemcy. Spojrzał na Polskę spod przymrużonych oczu, poczym ponownie
go kopnął, tym razem w brzuch.
Chwycił go za włosy i z całej siły szarpnął w górę, tak że
oczy Polski były na tej samej wysokości co jego.
- Więc..- wykaszlał dzielnie Polska – Dlaczego to robisz?
Czego chcesz? Wojska? Ludzi?
Odpowiedz!
Usilnie próbował uwolnić się z żelaznego uścisku Niemiec
szamotał się, próbował kopać.. Wiedział jednak, że nie ma to większego
sensu…Mimo to nie przestawał.
Otarł
rękawem krew ze zmiażdżonego nosa.
Niemcy milczał przez dłuższą chwilę, po czym odpowiedział.
- Nie. To nie ma tutaj największego znaczenia. – odparł
sucho. – Mój szef powiedział, że my zasługujemy na więcej ziemi. Zamierza
zrobić ze mnie światowe imperium.
- C-co…? – Polska nie mógł uwierzyć własnym uszom.
Słyszał. Wiedział, że Niemcy nie kłamie. A mimo to usilnie
nie chciał w to wierzyć.
- Jednak… - kontynuował, wciąż bacznie wpatrując się w
zielone oczy Polski. Próbował samym spojrzeniem wgnieść go w ziemię i zmieszać
z błotem. – Ty tu jesteś przeszkodą, którą należy usunąć.
Niemcy rozluźnił uścisk, zrzucając Polskę na podłogę.
Uderzył plecami… Jego oczy rozszerzyły się maksymalnie do granic możliwości.
Zakrztusił się kilkakrotnie, po czym ponownie splunął krwią na dywan.
- Nie potrzebujemy tutaj powstańców. – Wysoki na metr
osiemdziesiąt Niemiec staną tuż nad Polską. Wysunął jedną stopę do przodu i
przydeptał nią jego klatkę piersiową. – Poddajesz się..?
Nagle wyraz
twarzy Niemiec się zmienił. Pojawił się na niej prześmiewczy uśmiech.. Co
prawda gościł on tam nie dłużej niż dwie sekundy, by po chwili ustąpić miejsca
zwykłej stalowej powadze mordercy.
- Nigdy. – Szepnął Polska spod zakrwawionych powiek. – A
szczególnie nie poddam się bezmyślnym marionetkom…- kaszlnął – sterowanym przez
całkowitych…
Niemcy wymierzył mu solidnego kopniaka w sam środek klatki
piersiowej. Czy raczej… skoczył na niego.
- Co. Chciałeś. Powiedzieć.? – Niemcy przybrał srogą minę.
Polska zaczerpnął powietrza, skrzywił się z bólu, poczym
wyszeptał..
- Nie poddam się…się bezmyślnym marionetkom…Ught…
Kontrolowanym….
Kolejna seria kopnięć nastąpiła jeszcze zanim Polska zdążył
dokończyć zdanie.
- GYYYAH! – Anglia zacisnął palce na słuchawce z której
dobiegały odgłosy już dawno przesądzonej walki Polski z Niemcami.
- Co..? – Francja starał się ukryć zmartwienie pod maską
obojętności.
- Musimy…musimy coś zrobić… TERAZ! – powiedział Anglik. Zmrużył oczy i opuścił głowę.
- Nasza mobilizacja nie jest jeszcze ukończona… - Francja
próbował powstrzymać się od podnoszenia głosu. – Nie spodziewaliśmy się…
- PIEPRZYĆ TO! – Anglia usiadł przy biurku i schował twarz w
rękawach.
- Nie masz zielonego pojęcia co ci mogę zrobić, psie? –
Niemcy chwycił w obie dłonie twarz Polski i ścisnął z całej siły.
Zbliży swoją głowę to jego.
- To poniża traktat wersalski! Hiperinflacja! Bezrobocie! Powszechne
niezadowolenie! – wykrzyczał w twarz Polsce – Mój szef pomógł nam się tego
pozbyć! Pomógł nam się odbudować i uczynić nas silniejszymi! Więc nie śmiej
więcej mówić o nim w ten sposób!
Zacisnął dłoń na ustach Polski.
Ten wykorzystując moment ugryzł go z całej siły, po czym splunął, okazując
swoje zdanie na jego temat.
- Ty…ty mały…- Niemcy wyprostował się i spojrzał z góry na
posiniaczonego, zakrwawionego Polskę. – Pożałujesz tego…
Wyciągnął rękę w jego stronę, zapewne nie z zamiarem pomocy…
- Co zamierzasz zro….
- NIE! NIE DOTYKAJ! ANGLIA! FRANCJA! KTOKOLWIEK…! GDZIE
JESTEŚCIE?! NIEE! – Z słuchawki ponownie
zaczęły dobiegać krzyki i wrzaski Polski. Anglia podniósł urządzenie do góry,
tak jakby z ciekawością…ale na jego twarzy malowała się wściekłość i blady
gniew.
- Francjo. – Powiedział cicho. Cały się trząsł. – Nie
wystarczy. To jeszcze nie wystarczy…Nie ma szansy na ‘tak’.
- Ale mamy traktat z Polską…
- Wiem, wiem! Ale kogo to teraz obchodzi?! Cholera, szef
Niemiec nas zdradził! – na chwile umilkł, próbując opanować wysoki ton. –
Wydaje się, że nigdy nie chciał tego pokoju w pełni…Polityka ustępstw…Jak diabli!
- Anglio… - zaczął cicho Francja. - Daliśmy mu możliwość utrzymania pokoju, a teraz…
- PIEPRZYĆ TO WSZYSTKO! –
wrzasnął.
Odskoczył od swojego biurka, chwycił słuchawkę i na cały
głos krzyknął:
- SŁYSZYSZ MNIE NIEMCY?! PRZESTAŃ NATYCHMIAST, ALBO…- wziął
głęboki oddech, tak jakby zastanawiał się, czy naprawdę chce to powiedzieć. –
JA I FRANCJA WYPOWIADAMY CI WOJNĘ!
Niemcy
odwrócił się w stronę biurka i szybko podniósł słuchawkę.
- Wielka szkoda…W każdym razie Polska jeszcze się nie
poddał, więc jestem teraz zajęty. – mruknął w stronę ogłupiałego już Anglii. –
Ale jestem pewien, że z wielką chęcią wszystko wam opowie.
Niemcy wziął telefon i podał go Polsce. Zmrużył przy tym
oczy, tak jakby nieprzyjemnie mu się robiło od patrzenia na jego zakrwawione
ubrania i zmasakrowaną twarz.
- Anglia i Francja. – oświadczył sucho. – Może masz im coś
do powiedzenia?
Polska już wyciął dłoń po słuchawkę, gdy nagle ponownie
skrzypnęły dębowe drzwi. Do jego domu wkroczyła nowa postać… w tej chwili nie
wiedział, czy z dobrym zamiarem pomocy jemu, czy ze złym – Niemcom.
- Priviet! – krzyknął z korytarza.
Po chwili dało się słyszeć kroki. Zmierzał w stronę pokoju
Polski.
- Huh? – Polska podniósł się na klęczki i uważnie wsłuchał.
– Ten głos… Dlaczego akurat on?!
Po chwili do pokoju wkroczył mężczyzna jeszcze wyższy od
Niemiec, w mundurze i czapce oficerskiej. Opatulony był szalikiem. Uśmiechał
się i machał przyjaźnie w stronę zakrwawionych od walki państw. Tylko, że ta
krew należała niestety w całości do jednego z nich…
- W każdym razie, Rosjo, posłuchaj! – Polska rzucił mu się
do nóg i z całej siły szarpnął za szalik. – Niemcy oszalał! On chce…
- Spóźniłeś się. – Powiedział zimno Niemcy w stronę Rosji.
Polska zdębiał. Nie mógł uwierzyć. Znowu.
- Przepraszam, chciałem poczekać aż go osłabisz. –
powiedział i uśmiechnął się dziecinnie. – Ale widzę, że i beze mnie sprawiłeś,
że wygląda bardzo źle, hm..?
Roześmiał się głośno. Szarpnął Polskę za włosy, tak by mógł
spojrzeć na jego twarz.
- No nieźle.. Uczysz się. – Pogratulował Niemcom. – A co u ciebie?
Jesteś ranny?
- Tylko kilka zadrapań. – odparł obojętnie.
- Ha…ha….powiedzcie, że to jest żart… - Polska skulił się na
podłodze. – Tylko głupi żart…to nie było planowane od początku…prawda..?
Na twarzy Polski malowały się różne uczucia. Po kolei przebiegły
przez nią zdziwienie, nieopanowanie, stres, złość, strach…aż w końcu czyste
przerażenie…
- Wyglądasz na zmartwionego, Polsko. – Rosja schylił się nad
nim i posłał mu jeden ze swoich uśmiechów. – Wiesz, że podpisałem z Niemcami
pakt o nie używaniu agresji przeciwko sobie..?
Ponownie zaśmiał się, a jego
śmiech odbił się od ścian i wrócił do uszu Polski z podwojoną siłą. Ten śmiech
będzie go prześladował, nawet jeśli kiedykolwiek to się skończy, to te
wspomnienia pozostaną na zawsze…
- Taki mały, tajny protokół… - kontynuował dalej Rosja –
Dostanę na własność Państwa Bałtyckie i część Polski, jeśli teraz pomogę
Niemcom usunąć cię…
- Nie… nie…- Polska zaczął się trząść. Nagle zatęsknił za
Litwą…
- Więc…mały, głupi Polsko…może byś się poddał…? – Rosja
spiorunował go spojrzeniem.
- Zapomnij. – Warknął Polska i odwrócił głowę w drugą
stronę.
- Więc… - Nagle z twarzy Rosji zniknął uśmiech, który gościł
tam od jego przybycia do domu Polski. – Pokażę ci…że to nie miało żadnego
sensu.
Z całej siły szarpnął Polskę za mundur, powodując jeszcze
większe krwawienie i rzucił na podłogę, z daleka od ściany i dywanu.
- Niemcy, pomożesz mi, jeśli Polska będzie zbyt irytujący,
prawda? – Rosja posłał w stronę Niemiec zatroskany uśmiech.
- Tak, cokolwiek… - odparł Niemcy. Wiedział, że Rosja wcale
nie będzie potrzebował pomocy z jego strony.
Rosja uniósł w górę prawą dłoń, lewą przytrzymywał twarz
Polski. Zaczął go okładać. Polak krzyczał, wił się, szarpał…nie zamierzał się
poddać…
- NIE! ANGLIO…FRANCJO…! – Anglia słuchał, a na jego twarzy
malowało się przerażenie. Nie był w stanie ruszyć się z miejsca.
- Dlaczego…- wykrztusił Polska.
Zamknął oczy. Nie dał rady. Zawiódł. Czuł to. Czuł, że przez
jego brak wytrzymałości…jego własny kraj, on sam…znowu przestaną istnieć…
Gdy tylko Rosja zobaczył, że Polska się już nie rusza,
uśmiechnął się szeroko do siebie. Wziął go na ręce i zwrócił się w stronę Niemiec.
- Teraz jest spokojny, Da? – zachichotał.
- Dobrze. Podejdź tutaj. – Niemcy wskazał miejsce tuż obok
siebie, przy biurku.
Rosja
ruszył w jego stronę, taszcząc na rękach nieprzytomnego Polskę. Nie przestawał
się uśmiechać nawet na chwilę…
Niemcy chwycił słuchawkę.
- Anglio, słuchasz? Mamy ci coś ważnego do powiedzenia! –
zwrócił się do słuchawki.
- Powiedz mi, mały Polsko, poddajesz się…? – Rosja
specjalnie przedłużał każde słowo, tak by Anglia i Francja mogli wszystko
usłyszeć. – Brak odpowiedzi, oznacza ”tak”.
Zapadło długie milczenie.
- Słyszeliśmy. – Oczy Anglii otworzyły się szeroko.
Sygnał w słuchawce urwał się.
- Nadal jesteśmy w…- Zaczął cicho Francja, ale Anglia mu
przerwał.
- Francjo. – Anglia schował twarz w dłoniach - Wygląda na
to, że nasz wróg jest silniejszy niż przypuszczaliśmy…